Aniele odszedłeś...
Niebo płakało lustrzanymi łzami...
Niebo płakało lustrzanymi łzami,
miasto było ponure i mgliste.
Na ulicach pusto,
jakby wszyscy poumierali.
Szedłeś sam krokiem powolnym.
Miałeś długi czarny płaszcz,
krucze Twe włosy powiewały przy wietrze.
Twarz jakby bezkrwista, pogodna,
kryła w sobie tajemnicę.
Oczy miałeś bystre,
szkliste i niebieskie.
Zatrzymałeś się
i niebo nagle posmutniało.
Jedynie nad Twą skronią
kawałek czystego nieba
i zimne promienie słońca.
Łza spłynęła po Twym policzku
i wtedy zerwał się mocny wiatr.
Wiatr… który nie był zwyczajny.
Słychać było jego ciche łkanie.
Pośród drzew lament i rozpaczanie.
On wiedział czemu stoisz,
próbował temu zaradzić,
lecz Ty uniosłeś głowę ku górze,
a spod płaszcza wydobyły się białe skrzydła.
Wokół światło nastało.
Ze smutkiem wzniosłeś się lekko w powietrze.
Spoglądając ostatni raz na życie ludzi,
odleciałeś, zniknąłeś gdzieś tam…
wysoko na niebie pośród smutku i cierpienia.
Aniele, odszedłeś na zawsze
i nigdy już nie wrócisz…




6 maj 2010


  PRZEJDŹ NA FORUM