OPOWIADANIE. ROZDZIAŁ IV !
Nazajutrz jeszcze spała, gdy...
Nazajutrz jeszcze spała, gdy słońce wzeszło na błękitne niebo. Z małego lasku było słychać świergot ptaków. Jej dom stał nieopodal skarpy, obok której roztaczało się jezioro. Z wody wystawały drewniane pale po dawnym moście. Krople deszczu na liściach drzew odbijały majestatycznie promienie słońca, które wędrowały gdzieś daleko.
Jasmine przetarła oczy. Zjadła śniadanie i wyszła na dwór. W słońcu dokładnie widać było jej delikatne rysy twarzy. Duże, śmiejące się oczy, które teraz pokrywała warstwa smutku. Dołeczki na policzkach, tak subtelne, że mało widoczne, a jednak zauważalne. Proste, kasztanowe włosy do łopatek. Miała na sobie czerwony płaszczyk do kolan.
Patrząc przed siebie zauważyła jakąś postać. Będąc coraz bliżej myślała, że to Jeff. Wyprostowała się i pewnie szła. Serce biło jej mocniej. Dumna, że nie siedzi w domu i nie płacze. Gdy już podeszła bliżej spostrzegła, że to wcale nie on, tylko jego kolega. Jej duma spełzła, a serce biło normalnym tempem. Przypatrując się chłopakowi wyszła z zadumy, gdy usłyszała:
-Hej.
Chwilę stała jak głaz, lecz po chwili się odezwała -Hej.
-Jak się czujesz? -spytał.
-Jeszcze pytasz? -parsknęła.
-Bardzo mi przykro z powodu Daniela. Nie mam pojęcia dlaczego on tak postąpił. Jak rozmawiałem z nim wczoraj nic nie powiedział. Był zły i milczał.
-Zachował się karygodnie. Nie wiem czy…-Zawahała się poczym dokończyła –Powinnam zapomnieć o nim.
-W tym Ci nie podpowiem.-Chłopak odrzekł z zamyśleniem.
-Sama sobie z tym poradzę.-Chciała usłyszeć, że komuś na niej zależy. Nie chciała zdradzić swoich uczuć, że jest jej trudno. Próbowała utaić to wszystko.
-No cóż… -nie zdążył dokończyć zdania, gdy ona powiedziała sama siebie zadziwiając.
-Na razie.
Chłopak był zawiedziony, ale nie chciał najwidoczniej jej przeszkadzać. W jego oczach było widać rozczarowanie. Dziewczyna oddaliła się i była na siebie zła, że nie porozmawiała z nim. Przecież tego potrzebowała. Nie mogła sobie wytłumaczyć tego, że pożegnała się bez wysłuchania, co ma do powiedzenia. Bez nadziei i totalnym „dołku” przyśpieszyła kroku, gdy usłyszała. –Zaczekaj!
Stanęła i odwróciła się. Zobaczyła Daniela biegnącego w jej stronę. –Spotkasz się ze mną jutro? Pogadamy, ulży Ci. Wyżalisz się, a ja postaram… -Odsapnął i zaczął dalej -Postaram Ci się pomóc. Naprawdę. Nie robię sobie żartów. Nie potrafię znieść tego, że dziewczyna cierpi z powodu chłopaka. Proszę, zgódź się. –Skończył z nadzieją w oczach.
Dziewczyna w głębi czuła się radosna, że ktoś chce jej pomóc. Nie wyjawiając emocji przytaknęła i powiedziała. – o 16.
Zadowolony chłopak odpowiedział pełnym uśmiechem.



  PRZEJDŹ NA FORUM